Jeszcze do niedawna, na naszym rodzimym rynku, w większości przypadków odpowiedź na to odwieczne pytanie była oczywista – czerwone. Dzisiaj już tak nie jest, czyli hamletyzowania czas zacząć, ponieważ konsumpcja obu rodzajów win powinna się w ciągu kilku lat wyrównać. Co jest zgodne z tendencją w innych krajach i to nie zawsze „krajach południowych”, stało się tak na przykład na północy Europy w Estonii jakieś 10 lat temu. Oczywiście, istnieje zjawisko zwane sezonowością, gdzie miesiące ciepłe, przynajmniej z nazwy, skłaniają do sięgnięcia bardziej po kieliszek białego niż czerwonego. Część osób wręcz deklaruje, że od maja do września pija głównie wina białe a w pozostałych miesiącach czerwone.
Incydentalnie zaś sięgamy po wina, sympatyczne, ale wciąż mało popularne, różowe. Choć trzeba przyznać systematycznie rosnące w statystykach sprzedaży.
Wracając do win białych, to sięgają po nie bardziej kobiety niż mężczyźni oraz często są one spożywane bez towarzyszącego posiłku. W obiegowej opinii wino białe jest łatwiejsze w odbiorze, codzienne i niedrogie w porównaniu do win czerwonych. Istnieje teoria, że z tych to powodów wina białe odpowiadają za zwyżkę tej kategorii w czasie pandemii, bo faktycznie ich dynamika wzrostu sprzedaży jest wyższa niż czerwonych. Czy jednak są to tylko niedrogie, nieskomplikowane wina? No cóż, obawiam się, że to kupujący nie szukają zbyt głęboko i nie są gotowi płacić za butelkę uznanego wina białego tyle co za odpowiednika czerwonego, ale to może, także tylko kwestia czasu.